Dla Was piszę

31 grudnia 2012

Nowy Rok się zbliża wielkimi krokami,
stary odchodzi, młody rok przychodzi,
życzę Wam wiele szczęścia i radości,
wiele miłości i zdrowia
oraz szczęścia aż do następnego
Nowego Roku!
 

 

30 grudnia 2012

Poradnik konsumenta: E213 Tabele dodatków i składników chemicznych czyli co jesz i czym się smarujesz


W przedświątecznej bieganinie weszłam do księgarni. A tam na półce z przysłowiowymi starociami znalazłam taki oto poradnik:
E213 Tabele dodatków i składników chemicznych czyli co jesz  i czym się smarujesz autorstwa Billa Stathama
 
Wydawca tak zachęca nas do nabycia tego poradnika:
„Tartrazyna, polidekstroza i E133 – czy zaryzykujesz ich spożycie? Z tego kieszonkowego poradnika konsumenta dowiesz się, które składniki chemiczne zawarte w artykułach spożywczych są bezpieczne, a których lepiej unikać.
W tabelach zawierających alfabetyczną listę związków chemicznych znajdziesz przydatne informacje o potencjalnym wpływie dodatków chemicznych na twoje zdrowie. O stopniu ich szkodliwości informują kolory. Z książki dowiesz się również, co oznaczają kody zaczynające się literą E. Informacje te pomogą Ci zadecydować, które produkty włożyć do koszyka, a które lepiej zostawić na półce.”
 
Poradnik podzielono na dwie zasadnicze części:
ü  Dodatki do  żywności
ü  Składniki kosmetyków
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Obie części są dla mnie bardzo interesujące. Przyznam, że jeszcze przed światami przeanalizowałam etykiety zakupionych wędlin.
W Boczku Chłopskim sprzedawanym jako produkt w pełni naturalny (nie był tani) znalazłam:
E250  - azotyn sodu
E316 – izoskorbianian sodu
E621 – glutaminian monosodowy
W mojej książeczce azotyn sodu oznaczono na czerwono (lepiej unikać). Na temat E316, mimo, że został oznaczony na zielono (bezpieczny dla większości) dowiedziałam się, że nie został przebadany pod kątem efektów mutagennych i teratogennych.
Glutaminian monosodowy także zakwalifikowano do substancji, których należy unikać.
Oto lista potencjalnych skutków jakie może wywoływać: skurcze oskrzeli, palpitacje serca, dolegliwości brzucha, poirytowanie, fibromialgia, mdłości, depresja, ból głowy, migrena, astma, nieostrość widzenia, zawroty głowy, upośledzenie wzroku, teratogenny, powinny unikać go osoby uczulone na aspirynę, niezalecany dzieciom.
 
Być może powiedzie, że przesadzam analizując takie rzeczy. Każdy ma wybór. Bill Statham napisał tę książkę „aby ułatwić identyfikowanie składników i dodatków do artykułów spożywczych, produktów higieny osobistej i kosmetyków, które mogą powodować dolegliwości i choroby. Ta wiedza zapewnia nam możliwość wolnego wyboru, a niejednokrotnie lepszą jakość życia.”
 
Poradnik ten wydało Wydawnictwo RM. Moje, pierwsze wydanie, jest z roku 2006. Dlatego pewnie za tę cenną książeczkę zapłaciłam aż 5 zł.
 
 
Sprawdziłam czy książka ta jest dostępna w wydawnictwie. Jest już jej drugie wydanie. Polecam ten poradnik każdemu komu, nie jest obojętne „co je i czym się smaruje”.
Tytułowy E213 to benzoesan wapnia, który może wywoływać ... problemy behawiorlane.
Przyda się Wam taki poradnik? Jeśli tak, to szukajcie w księgarniach.
 

29 grudnia 2012

Suchy olejek nabłyszczający do twarzy i ciała Acorelle

Świat kosmetyków zadziwia mnie wielokrotnie. Wybieram świadomie kośmetyki naturalne. Odkrywając naturalną pielęgnację zachwyciłam się różnymi olejami. Poznaję najróżniejsze oleje i ich mieszanki. Spotkałam na swojej pielęgnacyjnej drodze olej określany mianem suchego.
Z suchym olejkiem spotkałam się pierwszy raz  … u fryzjera. Kilka kropel suchego arganowego oleju posłużyło do wykończenia fryzury. Olejek nadał włosom blasku,  nie obciążając ich i nie przetłuszczając.  Mój zachwyt był bezgraniczny.
Po tym fryzjerskim doświadczeniu zapragnęłam mieć mój suchy olejek.  Trafiłam na Suchy olejek nabłyszczający do twarzy i ciała (jojoba i nagietek) Acorele.
 
 
O kosmetyku tym przeczytamy:
„Połączenie trzech naturalnych olejów z upraw biologicznych i witaminy E odżywia, zmiękcza i koi skórę, zwłaszcza po depilacji czy kąpielach słonecznych. Olejek eteryczny z kwiatu Ylang wpływa tonizująco na skórę. 100% naturalne pigmenty mineralne rozświetlają twarz, ciało i włosy. Suchy olejek łatwo się wchłania, nie pozostawiając na skórze tłustej powłoki. Naturalne aromaty pomarańczy i olejku arganowego pozostawiają na skórze przyjemny, kojarzący się z latem zapach.
 
Zawarty olej jojoba koi i ochrania skórę, olejek z nagietka łagodzi i wygładza skórę, witamina E działa antyoksydacyjnie, a olejek z kwiatu Ylang tonizuje skórę i włosy.
Sposób użycia: Nakładać według uznania na nogi, ramiona i dekolt. Olejek może być stosowany także na twarz i włosy. Stosowany w lecie nabłyszczy skórę, która będzie się pięknie mieniła w słońcu. Buteleczkę wstrząsnąć przed użyciem.
 
Składniki: Caprylic/Capric Triglyceride, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil*, Hydrated Silica, Chinesis Simmondsia (Jojoba) Seed Oil*,  Mica, Titanium Dioxide, Tocopherol (Mixed), Irons Oxides, Parfum, Calendula Officinalis Flower Extract*, Cananga Odorata (Ylnag) Flower Oil*, Geraniol, Limonene, Linalool. 
* Składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego
100% składników pochodzenia naturalnego, 37% wszystkich składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego.”
 
 Moja opinia:
Olejek kupiłam pod wpływem doświadczenia u fryzjera. Bardzo spodobał mi się efekt naniesienia kilku kropel na włosy. Z entuzjazmem przystąpiłam do podobnych eksperymentów. Pierwsza próba okazała się porażką sromotną. Moje włosy wyglądały tak jakbym nie myła ich przez tydzień. Uzyskałam tłuste strąki. Z czasem doszłam do tego, że na dłonie trzeba nanieść maksimum dwie krople olejku, rozetrzeć go w dłoniach i wtedy delikatnie dotknąć końcówek włosów. Na blond włosach olejek daje piękne refleksy. Odbija światło.
 
 
Suchy olejek oczywiście można stosować na całe ciało. Zimą może nie mamy zbyt dużo okazji, aby tak go stosować. Pozostaje tylko dekolt. Odrobinę rozcieram na skórze i gotowe. Skórze nadaje zdrowy wygląd. Drobinki odbijające światło są mikroskopijne. Nie widać ich na skórze (pod warunkiem, że zachowamy umiar). Z pewnością przyda mi się w karnawale. Nałożony na dekolt i ramiona do wieczorowej kreacji doda mi blasku.   Olejek będzie idealny na lato. Podkreśli opaleniznę. Z pewnością posiadana butelka na tak długo mi wystarczy.
Znalazłam dla tego olejku jeszcze jedno zastosowanie. Kiedy nie robię makijażu kroplę olejku łączę z kremem na dzień. Rozświetla cerę.
Olejek suchy nie jest tłusty. Jak robi to producent, że mieszankę olejów pozbawia charakterystycznej tłustości tego nie wiem. Olejek szybko się wchłania. Złote drobinki mają tendencję do osiadania na dnie. Przed każdym użyciem trzeba butelką solidnie wstrząsnąć.
 
 
Zapach jest delikatny. Ylang nie porażą swoją słodyczą. Producent nawet zawarł na opakowaniu informację dotycząca ilości użytego olejku eterycznego (100 ppm).
Jest to kosmetyk certyfikowany przez Ecocert. 100 % jego składników jest pochodzenia naturalnego, 37 % pochodzi z rolnictwa biologicznego.
Jestem zadowolona z tego olejku.  Uczę się dopiero jak go właściwie stosować.  
Znacie suche olejki? Jakie są Wasze doświadczenia z ich używaniem ?
 
 

26 grudnia 2012

Różane mydło z mlekiem klaczy mongolskiej Wild Earth

Brałam udział w konkursie „Mydlany Tydzień Nepalski” na blogu Śliwki Robaczywki. Dostałam Różane mydło z mlekiem z klaczy mongolskiej. Zaraz zaczęłam używać tego egzotycznego mydła. Po 10-ciu dniach stosowania mogę podzielić się opinią na jego temat.
 
 
Na opakowaniu czytamy następującą informację:
„Mydło zawiera tylko naturalne składniki, w tym mleko klaczy, które przewyższa nawet mleko ośle jeśli chodzi o jego wpływ na skórę. Stanowi doskonałe rozwiązanie dla osób cierpiących na łuszczycę, atopowe zapalenie skóry. Korzystnie wpływa też na suchą skórę, podrażnioną przez słońce, a nawet po kuracjach złuszczania kwasami. Ze względu na działanie antybakteryjne można stosować je przy każdym rodzaju trądziku.
 

 Składniki: masło kokosowe, woda, olej słonecznikowy, olej palmowy, oliwa z oliwek, mleko klaczy mongolskiej, kompozycja zapachowa”
 

 
Moja opinia:
Nie używałam nigdy mydła, w skład którego wchodziłoby mleko. Tym bardziej takiego egzotycznego, jak z mlekiem pochodzącym od klaczy mongolskiej.  O mleku tym przeczytałam: „mleko z klaczy mongolskiej, przewyższa nawet mleko ośle jeśli chodzi o jego wpływ na skórę. Mleko to pomagało mongolskim nomadom przetrwać długie i srogie zimy. Zawiera bowiem niezwykle odżywcze składniki: zdrowe tłuszcze, białka i witaminy. Np. mleko z klaczy jest 14 razy bogatsze w witaminę C niż mleko krowie. Mleko zawiera szereg antyoksydantów, które wyłapują wolne rodniki odpowiedzialne za starzenie się skóry.”
 

Mydło jest zapakowane bardzo porządnie. Najpierw jest folia, potem opaska ze wszystkimi potrzebnymi informacjami, a potem znowu folia z informacjami po polsku.
Po rozpakowaniu mydełka najpierw oczywiście go powąchałam. Ucieszyłam się, że otrzymałam mydełko różane. Lubię zapach róży, ten naturalny. Nie jest on ani zbyt słodki, ani zbyt ciężki. Nie ma w nim cukierkowatości syntetycznych zapachów, które chcą uchodzić za różane. Powąchałam … i pomyślałam, że różą to mydło mi nie pachnie. Zapach był trudny do określenia. Trochę taki kwiatowo-ziołowy, z delikatnym pazurem. Oczywiście nie przeszkodziło mi to w stosowaniu tego mydła.
 
 
W połączeniu z wodą mydło daje wyjątkowo kremową pianę. Muszę przyznać, że ze wszystkim mydeł jakie używałam, piana tego mydła pobiła wszystkie inne (a trochę ich było). Mydło bardzo dobrze się pieni. Kremowa, biała piana jest bardzo delikatna dla skóry. Dobrze się spłukuje. I tutaj spotkało mnie największe zaskoczenie. Skóra po kąpieli pachniała delikatną różaną wonią. Zapach ten przyrównałabym do dzikiej róży. Żadnej słodyczy i lukru, zapach dzikiej róży. Nie mam pojęcia jakie róże rosną w Nepalu. Pewnie są to dzikie róże zupełnie inne od tych naszych. Zapach bardzo mi się podoba.
Mydło to sprawdza się w higienie całego ciała. Dzięki glicerynie zawartej w mydle (mydło to powstaje w procesie zmydlania tłuszczów na zimno) skóra pozostaje nawilżona. Nie mam oporów do stosowania mydła w higienie intymnej. To mydło spełnia się w tej roli dobrze.
 
Na koniec kilka słów na temat wydajności. Mydła w moim domu używają cztery osoby, można powiedzieć, że dość intensywnie. Zużyliśmy przez 10 dni około 2/3 kostki. Używając mydła bogatego w glicerynę trzeba pamiętać, aby nie leżało ono w mydelniczce, w której pozostaje woda. Będzie rozmakało i szybciej się zużywało.
 
 
Podsumowując muszę z czystym sumieniem potwierdzić, że obietnica związana z tym mydłem: „Skóra pielęgnowana tym mydłem odwdzięczy się jędrnością, promiennością i gładkością. Różany zapach czyni mydło luksusowym i sprawia, że skóra po kąpieli cudownie pachnie” została spełniona.
Z chęcią sięgnę po inne mydła pochodzące z Nepalu.
 
 
Mydło, o którym dzisiaj Wam napisałam otrzymałam w ramach konkursu „Mydlany Tydzień Nepalski”. Nepalskie mydła można kupić w sklepie Blisko Natury. Informacje  o nich znajdziecie także na stronie www.wildearthnepal.eu . Jestem pełna szacunku dla kobiet wytwarzających te mydła.
Stosowałyście mydła z mlekiem klaczy, jaka, oślicy czy innego zwierzęcia? Co sądzicie o dodatku mleka do mydeł?
 
 

25 grudnia 2012

Prezenty


Święta nieodzownie wiążą się z prezentami. Lubimy obdarowywać, lubimy otrzymywać.
Pokaże Wam kosmetyczne prezenty, które otrzymałam.



 
Od Reni wraz z pięknymi życzeniami dostałam pachnące mydło naturalne z olejkiem anyżkowym. Była to dla mnie ogromna niespodzianka. Dziękuję Tobie Reniu !
 
 
Pozostałe kosmetyki to prezenty od rodzimy.
Krem pod prysznic Kokos i Kwiat Tiare SO’Bio etic
 
Lotion do ciała Kokos Dream Sante
 
Przeciwzmarszczkowy suchy olejek do twarzy SO’Bio etic
 
Marka SO’Bio etic nie jest mi znana. Zapowiada się bardzo interesująco.
Pachnideł nigdy dosyć. Otrzymałam dwie wody perfumowane Acorelle, Różę oraz Cytrusy i Werbenę.
 
 
Dzisiaj tylko tyle o kosmetycznych podarkach. Z czasem podzielę się szczegółami na ich temat.
A Wy jakie kosmetyczne podarunki otrzymałyście?
 
 

24 grudnia 2012

Życzenia


„Przy wzejściu
pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny,
najtkliwsze przekazując uczucia
w tym chlebie.”
(Cyprian Kamil Norwid)

 

Wszystkim moim Czytelnikom
wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia!

Łucja z Agulkowego Pola

21 grudnia 2012

EDL Nature Zmiękczający płyn do płukania

Lubię duety kosmetyczne. Wiadomo, szampon i odżywka do włosów z jednej linii, krem na dzień i na noc itd. Takie duety dotyczą także prania. Płyn do prania i płukania w miarę możliwości chcę, aby był z tej samej linii zapachowej. O lawendowym płynie do prania pisałam kilka dni temu. Do płukania używam Zmiękczający płyn do płukania z olejkiem lawendowym bio EDL Nature.
 


Oto charakterystyka producenta:

„Nadaje puszystość i miękkość tkaninom. Pomaga uniknąć elektryzowania się. Chroni włókna, ułatwia prasowanie. Dodany olejek lawendowy bio ma właściwości bakteriobójcze, dodatkowo pozostawia przyjemny zapach.
 
ü  Składniki pochodzenia roślinnego
ü  Produkt kontrolowany przez ECOCERT F32600  
ü  Biodegradowalny
ü  Nie testowany na zwierzętach
ü  Opakowanie nadające się do recyklingu
ü  pH 4
ü  testowany dermatologicznie
ü  zawiera surfaktanty pochodzenia roślinnego
ü nie zawiera składników pochodzenia petrochemicznego
1 litr płynu wystarcza na 40 płukań  
 


Sposób użycia:

Pranie w pralce - 1 miarka (30ml). Przy bardzo twardej wodzie, aby uzyskać optymalny efekt można zwiększyć ilość dodawanego płynu.

Suszarka do ubrań - 1/2 miarki (15ml), używać do mokrych ubrań.

Skład:

> 30% woda
5-15% surfaktanty kationowe (na bazie palmy)
zawiera także 100% naturalne składniki zapachowe z organicznej lawendy i lawendowego olejku eterycznego (limonene*, linalool*) oraz dziką soję (niemodyfikowaną genetycznie) i tokoferol (naturalną wit. E)

Zawiera linalool*. Może powodować reakcje alergiczną.
* składniki naturalnie obecne w olejkach eterycznych
 


Moja opinia:

Bardzo lubię zapach lawendy. To był jeden z powodów zakupu lawendowego zestawu do prania. Płyn ma więc mój ulubiony zapach. Wszystkie obietnice producenta zostają spełnione. Ubrania są miękkie, puszyste. Trudno stwierdzić czy ubrania, które wypłukano z tym płynem łatwiej się prasują. Piorąc, często stosuję program bez zagnieceń. Czasami nie trzeba prasować wcale. Wiadomo, wszystko zależy od tkaniny ubrania. Zgodnie z moim założeniem zawsze używam mniej płynu niż zaleca producent. Pranie i tak pięknie, delikatnie i  długo pachnie. Ten lawendowy duet do prania stworzony jest dla miłośników lawendy.

Zwracacie uwagę na to, aby płyn do prania i płukania były o tej samej nucie zapachowej? Jak pachnie Wasze pranie?


 

16 grudnia 2012

Sól kąpielowa jodowo-bromowa róża z bergamotą Uzdrowisko Rabka

O tym, że bardzo lubię pachnące sole wiecie z pewnością. Z wielką ciekawością zawsze sięgam po rodzime produkty wierząc, że okażą się dobrymi. Moje kosmetyczne zakupy często robię w sklepach internetowych. W tych stacjonarnych ciężko o kosmetyki naturalne. W sklepie Bio-lady wypatrzyłam sole kąpielowe Uzdrowiska Rabka Zdrój.
Z trzech dostępnych zapachów wybrałam Sól kąpielową jodowo-bromową róża z bergamotą.
Oto jak charakteryzuje sól producent:
„Rabczańska Sól Jodowo-Bromowa jest połączeniem soli jodowo-bromowej do warzenia, której użyto solanki z odwiertu KRAKUS oraz naturalnych olejków eterycznych.
Zawiera ona w swoim składzie rodzime związki: wapnia, magnezu, potasu, jodu, bromu, żelaza oraz ilości śladowe innych biopierwiastków.
Rabczańska Sól kąpielowa poprawia walory domowej kąpieli.
Dzięki naturalnym proporcjom pierwiastków wpływa na procesy fizycznej odbudowy organizmu będąc elementem wspomagającym codzienny wypoczynek.
Sól kąpielowa wykazuje także działanie pielęgnacyjne i odżywcze niezbędne dla organizmu.
Kompozycje naturalnych olejków eterycznych łączą walory zapachowe z łagodzącym i uspokajającym oddziaływaniem aromaterapeutycznym.
Opakowanie wystarcza na przygotowanie kilku aromatycznych kąpieli.
Waga: 0,5kg
Ze względu na oddziaływanie olejków eterycznych nie stosować do przygotowania kąpieli dla małych dzieci.
Skład INCI: sodium chloride, aqua, perfume”
Moja opinia:
Sól zapakowana jest w mocny plastikowy woreczek. Po otwarciu łazienkę napełnił piękny kwiatowy zapach. Szkoda, że nie możecie go poczuć.
Róża z bergamotką wspaniale się łączy. Zapach nie jest słodki. Słodycz i cukierkowatość róży złamano gorzkawą bergamotką. Do wanny z wodą wsypałam garść soli. Początkowo zastanawiałam się czy to wystarczy. Woda nabrała aromatu. Zapach nie zniknął, jak to czasem bywa przy używaniu kul kąpielowych. W solnej kąpieli poleżałam pół godziny. Muszę przyznać, że ciepła woda, cudowny zapach i dobroczynne właściwości soli tak mnie zrelaksowały, że nie chciało opuszczać mi się wanny. Jeszcze dzisiaj w łazience czuję ten zapach.
Aby woń nie uciekała mi z otwartego woreczka sól przesypałam do słoiczka po innym kosmetyku. Żałuję tylko, że kupując sól zaraz nie kupiłam dwóch pozostałych wersji zapachowych. Jest jeszcze drzewo sandałowe z jaśminem i drzewo sandałowe z mandarynką. Z pewnością po nie sięgnę.
Polecam tę sól każdemu, kto lubi solne kąpiele. Spodoba się Wam leniwe leżenie w wannie z ciepłą wodą pachnącą iście po królewsku. Zwrócę uwagę jeszcze na opakowanie. Woreczek może jest i prostym, siermiężnym opakowaniem. Uważam jednak, że w zupełności wystarczy. Na opakowaniu oprócz informacji o działaniu soli, które Wam zacytowałam, znajduje się historia uzdrowiska Rabka- Zdrój. Jeśli chcecie ją poznać … kupcie sól. Korzyści podwójne, wspaniała kąpiel i edukacja. Muszę przyznać, że bardzo cenię sobie producentów przypominających nam historię naszego kraju.
Znacie rabczańskie sole kąpielowe? Co o nich sądzicie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...