Dla Was piszę

29 listopada 2015

Peeling do stóp z solą z Morza Martwego i olejkiem pomarańczowym PHB Ethical Beauty

Gdybym Wam powiedziała, że najwięcej uwagi jeśli chodzi o pielęgnację poświęcam stopom pewnie byście się bardzo zdziwiły. No cóż. Mam stopy bardzo wymagające. Skłonne do przesuszonej i pękającej skóry. Na brak zainteresowania najzwyczajniej w świecie reagują bólem. Są więc regularne kąpiele z dodatkiem soli, krem obowiązkowo codziennie, mazidła z arniką i żywokostem i regularny peeling. Nie używam tarek ani pumeksów do stóp. Tarki wyrządziły mi dużą krzywdę. To temat na inną opowieść. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić moje nowe odkrycie w temacie peelingów do stóp.
Jest to Peeling do stóp z solą z Morza Martwego i olejkiem pomarańczowym firmy PHB Ethical Beauty.


Od producenta dowiadujemy się:
Ten w 100% naturalny peeling z solą z Martwego Morza i olejkiem pomarańczy pielęgnuje zmęczone nogi i wzmacnia skórę! Idealny do kąpieli i pod prysznic.
Peeling o orzeźwiającym zapachu  odżywia skórę dzięki soli z Morza Martwego. Bogaty jest w  odżywcze masło kakaowe.
 Jest świeży, naturalny, bogaty w odżywcze masło kakaowe. Martwe komórki skóry są delikatnie usuwane, podczas gdy skóra jest cudownie miękka, gładka i odświeżona.

INCI: Sucrose, Maris Sal, Theobroma Cacao, Lavandula angustifolia (Lavender), Citrus sinensis (Orange), Melaleuca alternifolia (Tea Tree).


Moja opinia:
Moje stopy są wyjątkowo kapryśne. Nie darowują braku zainteresowania. Na pumeksy i tarki bardzo źle reaguję. Mam wrażenie, ze po ich użyciu rogowacenie skóry następuje błyskawicznie. Zdecydowanie preferuje peelingi do stóp. Trafiałam na najróżniejsze. Lepsze, gorsze. Scrub do stóp od PHB Ethical Beauty rozbudził we mnie nadzieję, że wreszcie dogodzę moim stopom. Co we mnie rozbudziło takie nadzieje? Skład tego produktu. Bardzo prosty, naturalny. Cukier, sól z Morza Martwego, masło kakaowe. To tego trzy olejki eteryczne – lawendowy, pomarańczowy i z drzewa herbacianego.  Pierwszy raz spotkałam się z peelingiem do stóp w takiej formie. 


Wygląda jak kostka mydła. Jest bardzo twardy. Jak używam tego kosmetyku? Zwilżone stopy pocieram poręczą kostką i gotowe. Zrogowaciały naskórek usuwany zostaje bardzo delikatnie. Stopy do tego są odpowiednio natłuszczone. Dopiero po dwóch godzinach używam kremu do stóp. Myślę, że w przypadku stóp które nie są przesuszone nie ma potrzeby używania kremu do stóp. 


Jeśli chodzi o zapach tego peelingu jest on intensywny. Drzewo herbaciane dominuje. Używam peelingu regularnie co dwa-trzy dni. Stan moich stóp – bez zastrzeżeń. Znalazłam prawdziwego przyjaciela dla moich stóp. To już druga sztuka tego kosmetyku w użyciu. 

Jakie macie sposoby na piękne stopy?


13 listopada 2015

Moje zakupy w Ecco Verde

Muszę się pochwalić. Dużo nowych kosmetyków kusi bardzo. Ja jednak jestem coraz bardziej odporna na kuszenie. Zużywam, kupuję. Nie  ulegam jednak zakupowemu szaleństwu (wiem, wiem z mydłami przesadziłam). Ale poza tym jednym małym grzeszkiem trzymam się dzielnie. Kupuję te kosmetyki, których naprawdę potrzebuję. Moje ostatnie zakupy w Ecco Verde nazwałabym wręcz skromnymi. 


Kupiłam 5 kosmetyków. Oto one:

Hydrolat rozmatynowy z Biofficina Toscana – dziwnie pachnie, spodziewałam się czegoś innego. Pierwsze wrażenie nie jest pozytywne.

Żel do higieny intymnej ze ślazem i drzewem herbacianym Tea Natura  – do stosowania na zmianę z mydłami.

Peeling do stóp z solą z Morza Martwego i pomarańczą PHB Ethical Beauty – zużyłam już kostkę tego peelingu. Może stopy go uwielbiają. 

Dezodorant z bergamotką i limonką Schmidt’s – czytałam dużo dobrego o tych dezodorantach. Sama się zastanawiam jak soda sobie poradzi. 

I na koniec coś dla duszy czyli zapachy. Bardzo się ucieszyłam, że Weleda wprowadziła naturalne wody perfumowane. Wybrałam Granat. 

To tyle moich nowości. Miałyście może już któryś z tych kosmetyków?



11 listopada 2015

Projekt Denko - październik 2015

Śpieszę pokazać denko ostatniego miesiąca. Zużyłam kosmetyki takie, za którymi już tęsknię i takie do których już nie wrócę.


Najpierw pielęgnacja włosów. Nie raz pisałam, że moje włosy przepadają za olejem kokosowym. Niemniej po perfumowany olej kokosowy do włosów Ancient Formulae już nie sięgnę. Sztuczny zapach, dla mnie ciężki do zniesienia. Taki fryzjerski. Męczyłam ten kosmetyk naprawdę długo. Do działania nie mam zarzutów. Ale ten chemiczny zapach. Nawet recenzji nie chciało mi się pisać.


Płukanki na bazie octu jabłkowego za to lubię bardzo. Zużyłam dwie butelki. Jedna Golden (klik), druga Roots.  Wymyśliłam sobie, że sama na bazie octu jabłkowego spróbuję zrobić podobne płukanki.

W każdym miesiącu kończy się jakieś mydło. Mam jeszcze spory zapas. Zużyłam mydło różane firmowane przez Czyste Mydło (klik) oraz Kwiat Lipy. Oba dobre. Lipowe pachniało przepięknie słodką kwitnącą lipą. Tak letnio, wakacyjnie.


Z kosmetyków myjących w koszyczku znalazło się jeszcze jedno kartonowe pudełko. To po peelingu do stóp PHB. Jedzie już do mnie kolejna kostka. Myślę, że jutro dotrą moje zakupy z Ecco Verde. Chcecie je zobaczyć?

Z kosmetyków do ciała bardzo byłam zadowolona z olejku do masażu neroli Martiny Gebhardt. Ten zapach jest urzekający. Preferuję oleje w pielęgnacji ciała. Same oleje, i masła, żadnej wody. Takie kosmetyki najlepiej mi służą.


Kosz na śmieci zalicza także opakowanie po dezodorancie z nagietkiem Aubrey Organics. Zasługuje na kolejny zakup.

Za to raczej  nie kupię już oleju z zielonej kawy Planety Organica. Stawiam jednak na kompozycje olejów i maseł. Niby nie był zły, ale jakiś spektakularnych efektów w postaci mega nawilżenia na twarzy nie zauważyłam.


Dobrego działania nie można odmówić tonikowi Sheabutter Martiny Gebhardt. To kolejny tonik tej marki (po różanym) , który na stałe wchodzi do mojego pielęgnacyjnego kanonu. Recenzję przeczytacie tutaj.
W październiku udało mi się także zużyć trochę próbek. Zakupów kosmetycznych poza jednym zamówieniem z Ecco Verde nie robiłam. Bilans denka jest więc zupełnie pozytywny. 
I to byłoby na tyle. Znacie któryś z kosmetyków?

8 listopada 2015

Mineralny dezodorant z lawendą i białą herbatą Crystal essence

Dezodorantom na blogu poświęciłam kilka notek. Gdybym miała spośród opisanych dezodorantów wskazać najlepszy miałabym ogromny problem. Niemniej muszę stwierdzić, że najbardziej lubię te, których formuła wykorzystuje ałun. O moim podejściu do dezodorantów przeczytacie tutaj.
Dezodorantów ałunowych miałam już kilka rodzajów. W kulce, w atonizerze. Robiąc zakupy na iHerb wpadły mi w oko dezodoranty ałunowe marki Crystal Essence.  Wybrałam dla siebie dwa zapachy. Lawendę z białą herbatą oraz Rumianek z zieloną herbatą. Tak jak wspominałam tegoroczne moje lato pod względem zapachów należało do lawendy.


O dezodorancie przeczytamy:
Crystal Body Dezodorant™ to w 100% naturalny dezodorant z soli mineralnych (kryształ soli  wulkanicznej).
Działa bakteriobójczo, dzięki czemu zapobiega powstawaniu nieprzyjemnego zapachu. Nie klei się, nie brudzi ubrań, wysycha natychmiast i nie pozostawia białych śladów na skórze. Idealny dla całej rodziny!
Większość tradycyjnych dezodorantów maskuje zapach potu dzięki zawartych w nich składnikach zapachowych, zawierają ściągający pory alkohol lub sole aluminium (aluminium chlorochydrate, aluminium zirconium), które całkowicie zatykają pory skóry. Związki te wnikają w pory, blokują je i redukują wydzielanie potu. W istocie hamują one naturalne wydalanie toksyn z organizmu!
Crystal Body Dezodorant™ działa tylko na powierzchni skóry i jest hypoalergiczny. Nie zawiera dodatków zapachowych, parabenów, nie plami ubrań, nie niszczy nawet najbardziej delikatnych tkanin (takich jak jedwab). Nie pozostawia białych śladów na skórze czy odzieży.

INCI: Purified water (aqua), potassium alum (natural mineral salts), natural fragrance made with essential oils and extracts, sodium bicarbonate, benzoic acid, zinc gluconate.


Moja opinia:
Lubię ałunowe dezodoranty. Spośród wszystkich dezodorantów takie wybieram najczęściej. Ałun sprawdza się u mnie doskonale. Lawendowa wersja od Crystal Essence przeszła swój test wytrzymałościowy latem. Podczas upałów pociłam się bardzo. Nie miałam jednak problemu z nieprzyjemnym zapachem. Czasami wieczorami czułam się niezbyt świeżo. Ale czemu się dziwić jak upał nie odpuszczał. Lawendowy dezodorant pachniał bardzo delikatnie. Taka piękna kojąca lawenda.  Nie kolidował z wodą kolońska. Crystal essence zdetronizował wszystkie dotychczasowe dezodoranty. Obietnice producenta spełnione - żadnych białych plam, żadnej kleistości po użyciu, skuteczność. 
Przemawia także na jego korzyść umiarkowana cena (ok.3,50 USD). Szkoda tylko, że w polskich sklepach jest trudno dostępny (ponoć bywa w Rossmannie).

Znacie ałunowe dezodoranty? Co o nich sądzicie? 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...